piątek, 15 listopada 2013

tranquility

I have been living here for a week. My life has changed, but not as much as I thought. Nevertheless, I have to admit that all these changes are rather positive. What I really like and admire is the inhabitants` cheerfulness. Thus, I don`t feel lonely.

 Even though there is only one world, it`s completely different. In Poland, all people are in a hurry, they don`t have time to talk with the family everyday. It`s because of the fact that they work all the time and don`t have energy for other activities. I work here from 9am to 6pm, with one-hour break. I have to wait approximately 30 minutes to take the bus to come back home. Later, I do the shopping or give English classes to my Polish students via skype. Then, I finish my work about 10-11pm and sit together with my flatmates by the kitchen table. We have time to complete the puzzles, play games, exchange the latest gossip connected with culture. Furthermore, we teach languages together: Polish, English and Italian. A few days ago, while I was baking the biscuits, the boys helped me to crack the almonds by using a pair of pliers. It was extremely funny! :-)

What is more, despite very strange bus timetables, I finally found out how to get home. What I learnt last week is the fact that my bus to work leaves at 8:20am and the return one at 6:30. The buses are so tiny here that the passengers can easily communicate either with one another or with the bus driver. After a week, I remember the faces of my co-passenger taking the same route.

In the bar close to the university, they know that I always drink a HUGE cup of coffee. Yesterday, when I ordered cappuccino, they were laughing that people from the North drink coffee or cappuccino and eat their meal at the same time. Italian people always drink espresso at their short breaks. But, while they are having a meal, they usually drink beer or wine :-) Polish employers would kill their employees if they drink alcohol during the breaks at work. Not to mention about such a behaviour at the university!
____________________________________________________________________________

Mieszkam tutaj już tydzień. Moje życie nie zmieniło się aż tak mocno, jak sądziłam. Jednak muszę przyznać, że zmiany, które nastąpiły, są pozytywne. Bardzo spodobała mi się otwartość mieszkańców. Nie czuję się tutaj samotna jak palec.

Niby jeden świat, ale jednak inny. W Polsce wszyscy są strasznie zabiegani, nie mają codziennie czasu dla rodziny, bo nieustannie pracują, a jak wrócą do domu, to nie mają siły na nic. Tutaj pracuję od 9 rano do 18 wieczór z godzinną przerwą na obiad, na autobus do domu czekam ok. pół godziny, później albo idę na zakupy, albo prowadzę zajęcia z angielskiego przez skype z uczniami z Polski.
Około 22-23 kończę pracę i siedzę z moimi współlokatorami w kuchni. Mamy czas na układanie puzzle, gry, wymianę myśli. Sprzedajemy sobie różne nowinki kulturowe, bądź uczymy się na wzajem: polskiego, angielskiego lub włoskiego. Ostatnio nawet chłopaki pomagali mi rozłupywać migdały za pomocą obcęgów, bo piekłam kruche ciacha. Było to niemożliwie zabawne  :-)

Co więcej, pomimo dziwnego rozkładu jazdy, już wiem, jak dojechać do domu. Nauczyłam się tego w ciągu tygodnia, że spod domu autobus odjeżdża o 8:20, a spod uczelni o 18:30. Autobusy są na tyle małe, że pasażerowie mogą swobodnie rozmawiać z kierowcą autobusu. Po tygodniu już jestem w stanie kojarzyć kierowców oraz podróżujących tę samą linią.

W barze podczas lunchu wiedzą, że piję WIELKĄ kawę. Wczoraj zamówiłam cappuccino i się śmiali, że ludzie z Północy piją kawę lub cappuccino do posiłku. Tutaj głównie pije się espresso w krótkich przerwach. Do posiłku  zaś najlepiej pasuje piwo lub wino :-) Pracodawcy w Polsce by chyba nas zastrzelili, jakbyśmy popijali alkohol w przerwie podczas pracy, nie wspominając o uczelni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz